Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. - Zróbmy tak, odprowadzę Cię i wrócę tutaj się rozejrzeć. Znajdę ją i natychmiast przyniosę, dobra? - Zaproponował. - Jesteś zmęczona, nie ma sensu żebyś się męczyła jeszcze bardziej. - Powiedział ze słodką troską. Złapał ją jeszcze raz, to znaczy objął, bo może w każdej chwili stracić równowagę. - Możesz mi zaufać, że nic stamtąd nie zabiorę.