Gdy żyje się tyle lat warto mieć wspomnienia przy sobie.
Gdy dodatkowo jest się bardzo samotnym może się on okazać jedynym przyjacielem.
Otóż to zwykła (może nie do końca) książeczka. Bardzo gruba, bo posklejana z kilunastu, a może kilkudziesięciu zeszytów. Nie zapisuje tutaj każdego dnia, ani godziny, tylko wydarzenia, które są dość ciekawe, lub po prostu bazgroli podczas nudy. Gdyby ktoś dostał go w swoje ręce, lepiej nie mówić co się stanie. Jest on schowany w największym zakamarku jego domu.
27.02.2010r.
Dzisiaj kolejna ofiara. Dziewczyna, Callie. Opierała się w cholerę, jakby wiedziała kim jestem, ale to nic. Zdołałem przekonać ją do swoich racji, jak zawsze. Od dzisiaj jestem Kevinem, haha. Chyba powiedziałem kilka słów za dużo, podczas pożegnania, nie musiałem ściemniać o rodzince. Tak w ogóle, po co komu rodzina, hm? Niepotrzebne postacie w niezależnym życiu, to idiotyczne. W ogóle po co znajomi wampiry, z których nie można sobie wypić krwi? Kobiety, na noc? Wampirzyce nie są tak głupie jak ludzie, ale to zależy. W końcu wiadomo, oczka. Ta zabawa nigdy mnie nie znudzi, ani nic. Jest wspaniale, jak tylko może być. Jutro znowu wypije się trochę jej krwi, nie smakuje tak jak męska, albo starsza. Muszę się zacząć obracać w towarzystwie licealistek, bo chyba starsza nie jest. Czuję, że zaczynają się złote czasy Setha Wrighta. Nikt mi nie zniszczy tych dni. Nikt.